Strict Standards: Declaration of action_plugin_importoldchangelog::register() should be compatible with DokuWiki_Action_Plugin::register($controller) in /DISK2/WWW/pavel-rimsky.cz/helenos/lib/plugins/importoldchangelog/action.php on line 8 Strict Standards: Declaration of action_plugin_importoldindex::register() should be compatible with DokuWiki_Action_Plugin::register($controller) in /DISK2/WWW/pavel-rimsky.cz/helenos/lib/plugins/importoldindex/action.php on line 0 Deprecated: Function split() is deprecated in /DISK2/WWW/pavel-rimsky.cz/helenos/inc/auth.php on line 154 Deprecated: preg_replace(): The /e modifier is deprecated, use preg_replace_callback instead in /DISK2/WWW/pavel-rimsky.cz/helenos/inc/auth.php on line 456 Deprecated: preg_replace(): The /e modifier is deprecated, use preg_replace_callback instead in /DISK2/WWW/pavel-rimsky.cz/helenos/inc/auth.php on line 456 Deprecated: preg_replace(): The /e modifier is deprecated, use preg_replace_callback instead in /DISK2/WWW/pavel-rimsky.cz/helenos/inc/auth.php on line 453 Strict Standards: Only variables should be passed by reference in /DISK2/WWW/pavel-rimsky.cz/helenos/doku.php on line 71 diagnostyka_badanie_krwi_cennik [HelenOS UltraSPARC port]
 

Diagnostyka badanie krwi cennik

Tępo wpatrywał się w nieruchomą powierzchnię bladego mleka, którym wykonany był stary, wyszczerbiony teraz w niemało miejscach talerz. Gdzieniegdzie spod śnieżnej tafli wystawała, niczym jakiś peryskop, nitka żółtawego makaronu. Stary, radziecki budzik przebywający na bez mała ponad dwudziestoletniej lodówce uznawał się tykać wolniej niż zwykle, zupełnie jakby bardzo chciał podkreślić, że on a jego mechanizm nigdzie nie muszą się spieszyć. Jak na złość, akurat dzisiaj, w dniu w jakim pan Zbigniew dowiedział się, że w skutku należy się spieszyć. Kilka godzin wcześniej młody doktor, czy więc z racji wieku albo te wrodzonego braku empatii, niespecjalnie starając się być niewielkim, poinformował go o nowotworze, który zdążył już dać przerzuty. Mógł tylko udawać diagnostyka laboratoryjna informacje zakłopotanego, szczyl jeden. Nawet nie poprosił by pan Zbigniew usiadł, ot, od razu walnął z niskiej rury, iż jest negatywną wiadomość, a mianowicie… Co było się później, jego pacjent teraz nie pamiętał. Po takim momencie poczuł przeszywające spojrzenia szarych mężczyzn w poczekalni, widział obrazę w świńskich oczkach pielęgniarki zachęcającej go z niechcenia by uzyskałem chociaż malutki łyk z złej szklanki. Wydawało mu się, iż to ściany kaszlą tak nieznośnie. Słyszał jeszcze poprzedzane żałosnym świstem ciężkie sapanie, rozróżniał powtarzane chłodnym głosem słowo “wody”, czuł pod sztywnymi palcami prawej rąk miękką czapkę, którą ściskał jakby już miała spaść na pokrytą brudną breją podłogę. Coś łaskotało go przez moment po lewej skroni, potem przebiegło lekko przez policzek. To pewna z wielu kropel potu nazywających się na czole przegrała z grawitacją. Z wolna wchodziłem do siebie, powietrze stopniowo odnajdywało ulicę do pomieszczenia starych płuc. Wstał powoli mimo dłoni pielęgniarki, którą w kroku protestu dała na jego kościstym ramieniu. Rozejrzał się na brzegi, spojrzał przed siebie - kilkunastu równie starych, i zapewne również starszych niż on ludzi przyglądało mu się z nieukrywanym zdziwieniem. I może w ich oczach, w ich osobach, pan Zbigniew odnalazł współczucie? Okruchy litości? Może szczyptę strachu? - kto wie?, żyć zapewne stanowił zwierciadłem, w jakim znajdowali siebie; żałośnie małe, groteskowo przykurczone, ohydnie pomarszczone karykatury człowieka. Skłonił się lekko w lewo, prawTelefon, tak, musi zatelefonować. Gdzieś tam pragnie mieć numer do siostry. Przegrzebywał szuflady starego kredensu prostego w holu mieszkania, jego ręce błądziły między pustymi opakowaniami po lekach, palce przerzucały stare notesy, w których ceniłem co ważniejsze terminy i telefony. Oczy powoli lustrowały szpary między pękami kluczy dzwoniącymi głucho o siebie gdy je kierował. Pierwsze krople potu zaczęły pojawiać się na pomarszczonym czole pana Zbigniewa. I co jeśli kiedyś, stanowiąc w amoku alkoholowym, wyrzucił numer siostry? Przecież tyle już razy robił rzeczy, których później musiał się wstydzić. Pan profesor mieszkający na klatce schodowej z opuszczonymi spodniami sikał w szczelinę między schodami, wystawiając pomarszczone prącie za barierkę, pozwalając złocistym, mieszającym się kroplom moczu trafić na każde poniższe piętro. Pan doktor profesor habilitowany kopiący pozostawiony pod drzwiami sąsiadów wózek dziecięcy. 'Przeklęty bachor', darł się wniebogłosy, 'spać tylko, kurwa, nie daje!' Szanowany niegdyś przez ludziach pozostałych lokatorów, jeżeli oczywiście niczym oni realizował się wraz z starą do gierkowskiego pustostanu, będąc wciąż tylko magistrem, po jakimś czasie był się niegodnym nawet zwykłego 'Dzień wynik badania laboratoryjne crp dobry' niebezpiecznym wariatem. Cóż, kiedy pił istotnie stwarzał zagrożenie, nawet dla samego siebie. Próba obmycia się pod prysznicem z piwa, które przypadkiem wylał na siebie w okresie picia do telewizora, przestała się wyciem syreny, szyciem, i wreszcie pobytem na izbie wytrzeźwień po tymże kiedy rzucił jakimś młodym lekarzem, w jego 'pod-wpływem-kondycji' jedynie zarozumiałym konowałem, o ścianę. Tyle tegoż było… oczywiście jak na dowód gdy wracając kiedyś nocą z całodobowego domu z alkoholem, będąc teraz go co chwila w czubie, zaczepił głośno śpiewających łysych młodzieńców. Rozmowę rozpoczął całkiem kulturalnie i, kiedy na pijaka, zupełnie przyzwoicie, aczkolwiek panowie nie wykazywali tendencji do kurtuazyjnych zachowań, co już ledwie po dwóch zdaniach skończyło się dla człowieka Zbigniewa podbitym okiem i krwotokiem z nosa. On jednak bardziej niż jednego siebie (gęba wszak nie szklanka, nie pęknie) żałował butelki wódki, która gościła w elementach na twardym chodniku. o, przed siebie, wykrztusił z trudnością słowo 'przepraszam' i długo poszedł w obrocie wyjścia, w dobrej dłoni trzymając starą, czarną czapkę z logiem chicagowskich byków, i w przeciwnej dużą, żółtą kopertę ze zdjęciami rentgenowskimi i świstkami papierów wypełnionymi czarnoksięskimi inkantacjami i magicznymi liczbami, których cena dawała jedno krótkie, lecz jakże straszne, słowo: śmierć. Zupa mleczna już dawno wystygła. Stała się ona szyderczą emanacją upływającej, znikającej w zapomnianych otchłaniach jutra, efemerycznej egzystencji człowieka. On ponad był raz ciepły, i bardzo stary temu jego serce naprawdę pełne było miłego, przyjemnego żaru. Kiedy? Na długo przed straszliwym chłodem, który nastąpił po jej śmierci. Tak, przeklęta zupa mleczna - zupełnie nie nauczył się gotować przyzwoitych posiłków. Jednak więc ona przyrządzała je dla niego także dla ich dzieci. Dzieci, Boże święty… Gdyby nie ta wszelka historia ze szpitalem, chorobą, pewnie nadal aby nie pamiętał, że gdzieś tam mieszkają jego syn i córka… Dwadzieścia lat temu skończyły na zawsze oczy jego żony, pięć lat później uciekła z niego córka, syn odszedł… Nie wspominałem dokładnie kiedy. Wiele lat temu… Tyle czasu samemu, w trzypokojowym, przerażająco niemym i z tradycyjna głuchym już byciu. Edyta, córka, uciekła do jego siostry, ale także mało razy, podczas Świąt Bożego Narodzenia nadawała mu strony, na które nie odpowiadał. Od razu je wyrzucał, mnąc ze złością, nie czytając nawet. Kilka razy dzwoniła lecz rzucał słuchawką jeśli tylko słyszał w niej możliwy, jakby zdławiony głos zawsze zaczynający rozmowę z wypowiedzenia słowa 'tato'. Ile by dał żeby zadzwoniła teraz. Zrobiłby wszystko aby usłyszeć jej głos. Jego wnuczek, czy może wnuczka, miała teraz czternaście lat…

 
diagnostyka_badanie_krwi_cennik.txt · Last modified: 2015/11/15 17:46 by 88.150.253.142
 
Recent changes RSS feed Creative Commons License Donate Powered by PHP Valid XHTML 1.0 Valid CSS Driven by DokuWiki
Strict Standards: Only variables should be passed by reference in /DISK2/WWW/pavel-rimsky.cz/helenos/doku.php on line 79